You are currently viewing Ja nie jestem zmienna, ja po prostu lubię zmiany

Ja nie jestem zmienna, ja po prostu lubię zmiany

Lubię zmiany, które mają sens, nie są obsesją, fanaberią, przypadkowym uniesieniem. Lubię zmiany, które są dla mnie wędrówką za tym czego pragnie moje serce. Lubię zmiany, które kiełkują, są w procesie, niosą wiele strat i zysków.

Wychowałam się chyba w najmniejszej wsi w Polsce. Julianowo – to plamka, punkcik, okruszek niewidoczny gołym okiem. Cztery domy, las iglasty, dwie figurki święte. Potem był Płock, Olsztyn, Warszawa, w sumie spędziłam więcej lat w mieście niż na wsi, choć może niedługo tę różnicę wyrównam.

Rok temu wprowadziliśmy się do naszego domu we Włodzicach Wielkich, wieś w województwie dolnośląskim, już nie tak mała jak Julianowo. Jest tu sklep, dwa kościoły, boisko i drużyna piłkarska, świetlica wiejska i koło gospodyń wiejskich, które mam nadzieję na nowo zacznie działać.

Włodzice Wielkie (zdjęcie od Pawła – naszego Gościa Malinowej Kuźni )

Jak się czuję po roku życia na wsi?

Czuję, że na ten moment to jest moje miejsce. Obserwuję naszych Gości i ich nastroje podczas pobytu w Malinowej. Widzę czasem siebie, gdy jeszcze żyjąc w mieście wpadałam gdzieś na weekend do wsi spokojnej otoczonej lasem. Łapałam taki zachwyt, upijałam się świeżym powietrzem, nie mogłam nadziwić ciszy, bliższe spotkania z naturą były onieśmielające.

Teraz mam to na co dzień. I jak jest? Nudno? Zwyczajnie? Już bez zachwytów?

Tak, jest czasem nudno, jest też zwyczajnie, miewam zachwyty wciąż częste, bo taka jestem, egzaltację i miłość do świata, mieszam ze sobą, jak kawę z mlekiem i wypijam powolutku.

Czuję się jak w szkole, tylko jakby mniej stresu, bo wciąż się uczę wszystkiego. Poznaję rośliny, kwiaty, które są wieloletnie, a które kwitną tylko przez kilka miesięcy i ślad po nich zaginie. Przyglądam się, czytam, szperam w internetach i śledzę posty zielarek. Patrzę i czytam: co tu teraz można zjeść, zerwać, ususzyć. Co jest na wyciągnięcie ręki, a czego nie dostrzegam. Jestem cały czas w szkole, ale do tej lubię chodzić.

Czy tęsknię za miastem? Za Warszawą?

Oczywiście, że tęsknię. Choć mieszkać już bym nie chciała, na ten moment. A tęsknotę tę lubię, pielęgnuję, bo przypomina mi, że część mojej historii jest wciąż we mnie żywa, że ją pamiętam, że ją akceptuję,

Tęsknię za kawiarniami, restauracjami z różnorodnym, pysznym jedzeniem, za moimi ulubionymi second handami, za sklepem zielarskim na Alei, za drobnostkami, za witrynką sklepową na Placu Konfederacji, za widokiem zapalonych wieczorem latarni na ulicy Płatniczej, za sąsiadami z mojej kamienicy, za wspólnymi kolacjami. Wszystko co było, mam w albumie moich wspomnień.

Każdy ma swoje miejsce, na jakiś czas, lub na dłużej. Jedni żyją w jednym miejscu całe życie, inni przesiedlają się i zmieniają. Ja należę do tych co lubią zmiany, choćby maleńkie, mnie zmiany napędzają, dają impuls, chęci do życia, do tworzenia. Karmią, uczą, czasem bolą, są częścią mnie.

Rzeka Bóbr

W naszym domu też kilka razy się przemieszczaliśmy. Remont sprawił, że mieszkaliśmy przez jakiś czas w różnych pokojach, w ostatnim literackim prawie trzy miesiące. Przenosząc się z powrotem do naszego pokoju na dole, czułam tęsknotę, smutek, czułam, że coś po raz kolejny się kończy, a coś zaczyna. Zmiana jest żywa. Płynie jak rzeka.

Dodaj komentarz