You are currently viewing Jak to jest mieć pełną chatę?
Hamakowisko

Jak to jest mieć pełną chatę?

Fajnie jest być sold out. Rozmawiałem wczoraj z kuzynem, który powiedział mi, że cały czas czeka na swój pierwszy koncert sold out. My też tego zaszczytu jeszcze nie dostąpiliśmy. Raz udała się ta sztuka ze spektaklem dla dzieci (a może nawet kilkukrotnie). Osiągnęliśmy też ten stan w Malinowej Kuźni w zeszły weekend. Przez dwie noce mieliśmy pełne obłożenie (całe trzy pokoje 🙂 i nawet musiałem jednemu panu przez telefon powiedzieć, że nie mam już wolnego pokoju.

Jak to jest mieć tyle obcych ludzi w domu?

Fantastycznie. Śniadania to petarda. Za każdym razem przeciągają się do 1,5 – 2 godzin. Gromadziliśmy się w sześć osób i na szczęście nie doświadczyliśmy niezręcznej ciszy. Prawdopodobnie pomogło nam to, że wszyscy byliśmy z podobnych roczników i z podobnych środowisk, więc rozmowa szła naturalnie. Ludzie i ich historie są niesamowici. Każdy niesie za sobą pełen pakiet emocji, przygód, historii, na bazie których mogłyby powstawać filmy i seriale.

Czy jesteśmy zmęczeni?

Baardzo. Najcięższa jest pierwsza noc, kiedy słyszy się kroki w pokoju nad nami. Ciężko jest zasnąć. Później już jest lepiej. Poranki – zaczynają się o 6.00, bo trzeba upiec pieczywo na śniadanie. Wieczory – różnie. Czasem spędzamy z gośćmi, czasem nie dajemy rady i padamy ze zmęczenia.

A co u nas nowego?

Dzieje się 🙂 Zawisł hamak. Na razie jeden, ale planujemy dodać jeszcze drugi, żeby można było się pobujać z ukochaną osobą. Albo z nieukochaną, ale z kimś drugim. Nasz dziki warzywniak nie przestaje nas zaskakiwać. Wygląda na to, że będziemy mieli pomidory, których nie sadziliśmy oraz cukinię, której nie sialiśmy. Mamy pewne podejrzenie skąd się to wszystko wzięło. Podsypując ziemię z kompostownika mogliśmy niechcący przenieść znajdujące się tam pestki. Już planujemy za rok stworzyć jeszcze dzikszy warzywniak – rzucimy garść wymieszanych nasion, dodamy sporo ziemi z kompostownika i co się przyjmie to będzie.
W ogrodzie stanęły również trzy sztalugi, więc nie ma już wymówek – trza malować.

Na sportowo

Najnowszym moim pomysłem jest własny, domowej roboty tor do minigolfa. Prace wrą. Pierwszy dołek jest niemal gotowy. Czekam tylko na dwie rzeczy. Po pierwsze, primo, aż trawka urośnie. Po drugie, primo, na zamówione już kije i piłki. Jak będzie fajnie to mam pomysł jeszcze na dwa dołki.

A co wieczorami?

Z Agnieszką i Arturem spędziliśmy pięć dni. Jak na razie to najdłuższa z wizyt. Kliknęło od razu, więc nie mieliśmy oporów przed dłuższym spędzaniem wspólnie czasu. Co udało nam się wspólnie zorganizować?
Wieczór gier planszowych (albo raczej jednej gry). No stół wiechał Colt Express i Agnieszce należą się wielkie gratulacje – zrabowała najwięcej 🙂
Ognisko – a raczej grill, bo ogniska właśnie się nie udało. Dwa razy podchodziliśmy do sprawy i dwa razy coś nam przeszkodziło – zrobiliśmy więc tradycyjnego, polskiego, wegetariańskiego grilla.
Dodatkowo – ostatniego wieczora połączyliśmy małe jam session z lekką dawką improwizacji teatralnej. Otwartość naszych gości nas mile zaskoczyła, jak również ich talent komediowy – szczególne pokłony dla Artura, który rozniósł scena i nas zagotował na dobrych kilka minut 🙂

Dodaj komentarz