You are currently viewing Wizyta w Klekusiowie

Wizyta w Klekusiowie

Proszę sobie teraz pójść na spacer i pooglądać alpaki, a my zajmiemy się Lilką. Powiedziała Pani weterynarz o błękitnych powiekach.

Jak to?mamy ją zostawić tu samą?

Proszę się nie martwić, będzie tu bezpieczna, poza tym na salę, gdzie wykonujemy RTG nie wpuszczamy nikogo z zewnątrz.

Oczywiście, że sobie pójdziemy.

Nie miałam ochoty oglądać alpak, choć bardzo je lubię. (a miejsce polecam z całego serca, Klekusiowo, warto odwiedzić!)

Pojechaliśmy do Lwówka Śląskiego załatwić coś na poczcie . Ulice tego bardzo starego miasta po ostatniej burzy trochę się zmieniły. Choć sytuacja wydawała się być opanowana, to przykro było patrzeć na sklepikarzy, którzy wystawiali swoje rzeczy przed budynkiem, bo piwnice zostały zalane.

Na chwilę zapomniałam o Lilce.

Lilka to nasza kotka, przywieziona z Płocka kilka lat temu od mojej przyjaciółki z liceum.

Ma ok 10 lat, mieszkała wcześniej z nami na Starych Bielanach, a teraz przeprowadziła się z nami do Włodzic. Nasza Koteczka nie jest zbytnio towarzyska, potrafi syknąć, trzasnąć łapą, odwrócić się i pójść w swoją stronę.

Gdy zostawiamy ją pod czyjąś opieką, tłumaczymy, proszę, wejdź, daj jeść, chwilę pogłaszcz i uciekaj. Po prostu nasza Kocica broni domu, niczym wytrenowany pies. Wierzcie, wolelibyśmy żeby była przyjazna i niegroźna, ale tak nie jest, a my nie jesteśmy w stanie tego zmienić. Nie jesteśmy w stanie jej zmienić i jej przeszłości.

Mamy diagnozę, powiedziała Pani weterynarz o błękitnych powiekach.

Naderwane wiązadła krzyżowe, na szczęście nie ma żadnego złamania. Ufff.

Ale przez najbliższy tydzień Lilka musi mieć ograniczony ruch.

Musi przebywać w jednym pomieszczeniu, nie może skakać, biegać, wychodzić na zewnątrz.

A było to tak…

W naszym domu mieszkają z nami jeszcze trzy koty: Lady, Egon i Czarnuszka (o nich będzie w innym poście). Obecność nowych współlokatorów niezbyt podoba się naszej Liluni. Pewnego razu rzuciła się na parapet, bo za szybą zobaczyła jednego z kotów. Niefortunny skok i bęc.

foto: Nina

Udało się spaść na cztery łapy, ale jedna ucierpiała.

Darek przygotował cudownie sypialnię dla naszej chorej. Rozmontował ramę łóżka, zastawił parapety wieszakami na ubrania, zrobił kilka przytulnych kącików do leżenia.

Ale zanim trafiliśmy do wspaniałej Pani weterynarz o błękitnych powiekach, Lilka przyszła do mnie pewnego ranka przytuliła się do mojej chorej nogi. (zespół May-Thurnera w innym poście). I tak leżałyśmy, Lilka i ja, lewa łapa i lewa noga, z obrzękiem i z miłością.

Dodaj komentarz